czwartek, 29 września 2011

Jesień idzie ....

"jesień idzie, nie ma na to rady..."





sobota, 24 września 2011

Męskie sprawy

- Ale ty masz fajnie w tej pracowni – powiedział Prawdziwy Przyjaciel

- Dzięki – z uśmiechem odpowiedziała Dziewczynka lakierując wieszaczek na kuchenne papierowe serwetki

- Taki tutaj …. Jak by to powiedzieć? … o już wiem artystyczny nieład

- No naprawdę miły jesteś nazywając tą Stajnię Augiasza artystycznym nieładem

- Nie no … ja tylko tak… - zmieszał się Prawdziwy Przyjaciel – Tu naprawdę jest miło, tak kolorowo, kwiatkowo, koronkowo.

Widząc niewyraźną minę Dziewczynki Prawdziwy Przyjaciel zaczął się tłumaczyć – No wiesz trochę niepewnie się tu czuję, nie ma samochodów, smarów, porozkładanych silników i takich tam męskich gadżetów.

- Brakuje ci męskich akcentów powiadasz? No to rozejrzyj się dokoła, a wiertarka (nic nie szkodzi że pod stertą koronek), a szlifierka (na niej dla odmiany stoi koszyczek z suszonymi kwiatkami), a tam w kącie frezarka (pod stertą materiałów), a jak ci mało to jeszcze mam parę męskich prac:

No tak teraz to mi otworzyłaś oczy – uśmiechnął się pod nosem Prawdziwy Przyjaciel znajdując w kolejnym kącie stertę zużytego papieru ściernego


poniedziałek, 19 września 2011

Historia zapomnianego obrazu cz II

- Mamo, co to? – zapytała Dziewczynka wskazując na wystający z za kanapy blejtram obciągnięty jakimiś zielonymi strzępami.

- Co? A to, obraz, ale mole go ze żarły.

- Mole? Obraz?

- A owszem tak. Pamięta dawne czasy. Zrobiła go jeszcze twoja babcia gdy była panienką.

- To dlaczego on straszy z za kanapy? – zirytowała się nie na żarty Dziewczynka – powinien wisieć na honorowym miejscu.

- No tak, ale trzeba go naprawić, potem oprawić, potem znaleźć miejsce do powieszenia ….

- Ok, masz to załatwione. Naprawię, oprawię i na pewno znajdę mu miejsce do powieszenia

- Dzięki córuś – Mama ochoczo przystała na propozycję Dziewczynki.

Nie wiedziała tylko, że Dziewczynka owszem, oprawi babcine bzy i znajdzie im miejsce do wiszenia ale we własnym zamku, we własnej komnacie sypialnej, nad własnym łóżkiem.



Ps. A swoja drogą to skąd Dziewczynka wiedziała na jaki kolor pomalować ściany aby stanowiły doskonałe tło dla Babcinych Bzów?



wtorek, 13 września 2011

Historia zapomnianego obrazu cz I

Wyobraźmy sobie taki obrazek:

Lata 30-ste XX wieku. Niewielki pokój pogrążony w półmroku. Młoda Dama w niebieskiej sukience, ze starannie uczesanymi włosami siedzi na bujanym fotelu z szydełkiem w ręku. Przed nią cztery koszyczki. W dwóch pierwszych pyszni się góra malutkich kwiatuszków w pięknych „bzowych” kolorach. Dwa pozostałe czekają na zapełnienie. Słaba zarowka migawesoło, ale światła daje niewiele, lecz Młoda Dama zna wzór kwiatka na pamięć. Nie potrzebuje światła. Jest zatopiona w marzeniach, a szydełko miga szybciutko w jej zgrabnych dłoniach. Za jakiś czas gdy wszystkie koszyczki będą już zapełnione Młoda Dama wyhaftuje na płótnie w kolorze ciemniej butelkowej zieleni brązowy kosz. Następnie z mozołem, a później już ze znudzeniem będzie cierpliwie przyszywała pojedyncze kwiatki do zielonego materiału aż powstaną piękne kiście bzu.

Młoda Dama we własnej osobie

CDN

piątek, 9 września 2011

Ogród, ogródek, ogródeczek....

Dziewczynka mówiła że nie ma ogrodu? Hmmm.... To zagadnienie jest trochę skomplikowane. Bo trudno powiedzieć że Dziewczynka ma ogród, ale też nie można powiedzieć że go w ogóle nie ma.


poniedziałek, 5 września 2011

Marzenia czyli dalej o łazience....

Marzenia czasami sięgają gwiazd, a czasami …. łazienki. Dziewczynka od zawsze marzyła o łazience z dużym oknem, gdzie leżąc w wygodnej wannie będzie mogła obserwować ogród ciągnący się daleko, daleko (i pracującego w nim przystojnego ogrodnika? Nieeeee to już by była przesada)
Cóż kiedy rzeczywistość wygląda z gola(?) inaczej. Ogrodu chwilowo brak, nie wspominając o przystojnym ogrodniku, bo to już by była przesada. Łazienka, owszem, jest, ale malutka i o wygodniej wannie też nie ma co marzyć. O oknie już w ogóle nie należy myśleć.

Na szczęście jest Wyobraźnia. Ta to wszędzie wtrąci swoje trzy grosze, ale dzięki temu malutka łazienka Dziewczynki zyskała okno. No dobrze już dobrze…. namiastkę okna. I co prawda widoku nie można podziwiać z wanny, ale już siedząc na „tronie” podglądanie prowansalskiego ogródka jest możliwe. A szukając dalszych dobrych stron takiego stanu rzeczy, jak się znudzi podwórko to zawsze można oglądać na przykład górskie szczyty.

I co najważniejsze Wyobraźnia miała rację, nie ma już śladu po buraczkach ..... Jest piękny burgund...

A łazienka, choć malutka, jest całkiem komfortowa. To tutaj mieści się prywatna komnata Dziewczynki o niewielkich wymiarach (90x90)ale za to olbrzymich możliwościach.

Kosz na śmietki

Ps. Półeczkę pod „oknem” wykonała Dziewczynka własnoręcznie – no dobrze z wydatną pomocą Króla.

I tak na deser wieszak na papier projektu Wyobraźni: